W związku z "wiadomo czym" (naprawdę odmiana przez wszystkie przypadki nazwy niesławnego wirusa już mi się przejadła) większość z nas prędzej czy później stanie przed dylematem, dokąd wybrać się na krajowy urlop, nad wodę czy w góry.
Jestem zwolennikiem opcji wodnej, a to dlatego, że:
1. W WODZIE MOŻNA PŁYWAĆ, a pływanie to jeden z najbardziej wszechstronnie rozwijających ciało sportów, dodatkowo mało obciąża kręgosłup, świetne rozwiązanie dla osób chcących stracić kilka kilogramów.
2. OBSERWOWANIE WODY KOI skołatane nerwy, uspokaja, odpręża, słowem regeneruje organizm przed powrotem do pracy.
3. KLIMAT NADMORSKI dodatkowo pozytywnie wpływa na zdrowie astmatyków, osób często chorujących na przeziębienia, czy też zmagających się z chorobami tarczycy.
Muszę jednak przyznać, że coraz częściej zastanawiam się, czy nie zaryzykować wyjazdu w góry, w które ciągnie mnie przede wszystkim:
1. UKSZTAŁTOWANIE TERENU, które nie dość, że piękne, to jeszcze stwarza możliwość spaceru z wyzwaniem,
2. KRYSTALICZNIE GÓRSKIE POWIETRZE, aż chce się oddychać,
3. LOKALNY FOLKLOR, góralskie chaty, kuchnia, lokalna kultura.
Obie destynacje mają swoje zalety. Ale czy nie jest tak, że w każdej z nich jest coś nienazwanego, co ciągnie każdego z nas właśnie tam, a nie gdzie indziej, jakiś sentyment, a może dziedzictwo przodków, i co by nie mówić, i tak każdy z nas ma tę ulubioną stronę Polski?
Zobacz więcej
Co można robić nad morzem?
Zastanawiałam się od początku naszego wyjazdu, co nad tym morzem będziemy robić? Nie sądziłam jednak, że odpowiedź przyjdzie sama.
Czasem jest tak, że nudzisz się cały pobyt leząc na plaży i masz serdecznie dość tego całego urlopu, jednak można inaczej zupełnie spędzić urlop, bez nudy i narzekania.
Nad morzem można spacerować po plaży, codzienne spacery o poranku i po południu, aż do zachodu słońca.
W czasie takich spacerów można robić zdjęcia, zbierać bursztyny, oglądać zachód słońca...
Ja trafiłam na czas kiedy zachody słońca codziennie były inne, to spektakularne widowisko fundnęła nam natura, należało tylko pamiętać o nich i zejść z klifu na plażę.
Można zwiedzać miasteczko przyległe do plaży... My całkiem spontanicznie odwiedziliśmy jarosławską latarnię morską, gdzie sama droga na wysokości zajęła mi dobre pół lub więcej godziny. Było jednak warto, widok zapiera dech w płucach, zwłaszcza na część połączenia jeziora z morzem.
Piękne są uliczki z drobiazgami, które można kupić na pamiątkę, a jest ich tam mnóstwo i dla każdego znajdzie się coś fajnego.
Drugim ważnym elementem bycia nad morzem, jest możliwość skosztowania ryby świeżej, pachnącej prosto z kutra. Walorów takiej ryby nie trzeba zachwalać, jest to standardowy przysmak nadmorskich restauracji, my byliśmy w Tawernie Maltańskiej, którą polecam w Jarosławcu nad polskim morzem.
Skosztowałam wędzonego Halibuta prosto z pieca i urzekł mnie aksamitny smak ryby połączony z zapachem drewna olszowego.
Zobacz więcej